wezmę tabletkę na sen na jawie
wypadną mi kości
poleżą na trawie
wódka uratuje życie
niejedzenie przed utyciem
pobiegnę do lasu
narobić o nic
wiele hałasu
wiem o tobie mało
wszystko się już stało
na puste słowa mam wyjebane
już je słyszałam, były widziane
dałam ci serce na śniadanie
ty mnie wybrałeś na pierwsze danie
choć nie śpię wcale
to w snach cię trawię
byłeś mi bliski
jesteś daleko
pod nosem nosisz z kartonu mleko
mocno proszę
abyś poszedł w karkonosze
albo do diabła
ta miłość na łeb upadła
i podnieść się nie może
jak zwykle o tej porze
jesieni słota
ze szczerego złota
uśmiecha się przez łzy
kim jesteś teraz ty
pamiętam że
kiedy o mnie mówiłeś
to się śliniłeś
jak kot na tłuste ryby
nie ma nas
na niby