środa, 25 października 2017

go fuck yourself

wezmę tabletkę na sen na jawie
wypadną mi kości 
poleżą na trawie

wódka uratuje życie
niejedzenie przed utyciem

pobiegnę do lasu
narobić o nic 
wiele hałasu

wiem o tobie mało
wszystko się już stało

na puste słowa mam wyjebane
już je słyszałam, były widziane

dałam ci serce na śniadanie 
ty mnie wybrałeś na pierwsze danie

choć nie śpię wcale
to w snach cię trawię

byłeś mi bliski
jesteś daleko
pod nosem nosisz  z kartonu mleko

mocno proszę  
abyś poszedł w karkonosze
albo do diabła

ta miłość na łeb upadła
i podnieść się nie może
jak zwykle o tej porze
jesieni słota
ze szczerego złota

uśmiecha się przez łzy
kim jesteś teraz ty
pamiętam że
kiedy o mnie mówiłeś
to się śliniłeś
jak kot na tłuste ryby
nie ma nas
na niby