czwartek, 28 listopada 2013

death

gubię myśli krok za krokiem
z wbitym w ziemię smutnym wzrokiem

idę
spaceruje
nie wiesz nawet jakim jesteś chujem

wyrywam głowę mokrymi  pazurami
rozdrapuje ze starości poumierane rany

zabolało każde niewypowiedziane słowo
ciągle cię nie lubię
każdego dnia na nowo

a gdy wieczór idzie
kąpię się we własnym wstydzie

dotykam  nazbyt często myślami
w tej samotności jesteśmy wciąż tacy sami

co rano nie wiem jak się nazywam
jakie imię noszę
ze łzami między palcami
o jedno cię proszę

oddaj mi sen, sny
oboje
ich dwoje
choć są nas trójkąty

wplątane w żyć kilka kąty

onanizować się możesz jej skromną osobą
przesmutną postacią
dla ciebie jej oczy wpatrzone znaczą
że gówno znaczą

wiem nawet kiedy wielkimi mlecznymi kroplami
będą płakały
w zmierzwionych włosach swobodnie pływały

leczyły te same uśmiercone rany
w każdy początek tygodnia zasrany

nie bój się nie bać
zimnego jak lodu ognia
żywa pochodnia
zwykłego przechodnia
nic nie obchodzi
światło zachodzi
śmierć niespokojna za tobą chodzi























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz